Od czterech lat biega z osobami niepełnosprawnymi poruszającymi się na wózkach inwalidzkich. W ten sposób wspólnymi siłami z Piotrem Borgulatem pokonał 6 maratonów, w tym wszystkie zaliczane do Korony Maratonów Polski. Z 9-letnim Kubą w zeszłym roku przebiegł Silesia Półmaraton, zbierając środki na rehabilitację chłopca. W tym roku wrzuca na jeszcze wyższy bieg. Przed Wami Jakub Krupa.
Opowiadaj jak to się zaczęło.
Gdy kończyłem studia, cztery lata temu, w moim życiu nagromadziło się dużo bardzo negatywnych rzeczy, które spowodowały, że musiałem je w pewien sposób odreagować. Musiałem znaleźć rzecz, która sprawi, że zejdzie ze mnie to ciśnienie i tak zacząłem biegać. Na początku pięć, dziesięć kilometrów, później przyszła myśl o półmaratonie. Ale półmaraton? Sam? Z racji tego, że znałem Piotrka już jakiś czas pomyślałem, że pobiegnę pchając jego wózek. Rzadko się o czymś takim słyszy.
Jak on zareagował?
Na początku się śmiał. „Chyba oszalałeś, nie ma mowy!” Ale jeszcze tego samego dnia zadzwonił i zapytał jak by to miało wyglądać. Ty siedzisz, a ja cię pcham, proste. Ostatecznie aż tak proste nie było, bo nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, na co się piszemy. Limit wynosił trzy godziny, my skończyliśmy bieg około 2.36 h. Ciężej wspominam chyba tylko dystans maratonu na Silesii. Ludzie chwytali się za głowy – pchać wózek i faceta powyżej 80 kilo przez 42 kilometry?! Jakaś wewnętrzna motywacja pozwoliła nam jednak ukończyć bieg z czasem 5 godzin 47 minut.
Pamiętasz najtrudniejszy moment na trasie?
Najtrudniej było mi pokonać katowicki Nikiszowiec, bo tam wbiega się zawsze około południa, kiedy pachnie roladą i kluskami śląskimi. Człowiek od razu ma ochotę coś zjeść, a tu jeszcze 20 kilometrów do zrobienia :). A na poważnie, to trudy znikają w obliczu wsparcia jakie dostajemy. Najlepsza rzecz, którą pamiętam z okolic Zawodzia – ledwo lezę, ledwo pcham wózek, a zza rogu wychodzi dziewczynka. Miała może z pięć lat, sięgała mi maksymalnie do pasa i w swojej małej dłoni trzymała olbrzymią łapę, krzycząc do mnie „przybij piątkę mocy”. To dodało mi niesamowitej energii. Chciało się biec!
W zeszłym roku pojawił się nowy towarzysz.
Z Piotrkiem biega się świetnie, bo się znamy i dużo rozmawiamy na trasie. Ale stwierdziłem, że fajnie by było zrobić coś innego. Totalny przypadek, szedłem sobie dworcem i zobaczyłem rodzinę, jak wnosi chłopca na wózku na peron i to był moment, zagadałem. Początkowo Kuba był trochę niechętny, bo jest nieco nieufny wobec nowo poznanych osób. Potem mu się spodobało i zaczął wszystkim opowiadać, że biegnie półmaraton, że będzie miał koszulkę, medal. Pomysł był po prostu taki żeby pobiec, ale kiedy dowiedziałem się na co Kuba jest chory i że jest szansa zatrzymania rzutów choroby, postanowiłem pomóc. Ostatecznie dostaliśmy jednorazowe wsparcie na rehabilitację i podnośnik, co było wielkim szczęściem dla całej rodziny. Kuba to niesamowita osoba. Dziewięciolatek, który zaraża pozytywną energią. Kiedy biegliśmy pozdrawiał każdego policjanta, którego mijaliśmy po drodze. Myślałem, że Kuba, jak to dziecko, będzie trochę marudził, ale on od samego początku był bardzo zaangażowany. Przez większość trasy razem głośno śpiewaliśmy „Mam tę moc”. Ludzie zaczęli do nas dołączać, tańczyć wokół nas, podskakiwać. Takie akcje są fajne i potrzebne, bo sprawiają, że totalnie przypadkowe spotkanie może przerodzić się w coś wspaniałego.
Z kim pobiegniesz w tym roku?
Ani z Kubą, ani z Piotrkiem – ale spokojnie, będą im asystować inni biegacze. Ja zagadałem już do trzech nowych osób. Zaraz po przebiegnięciu połówki z Kubą pomyślałem sobie: „ja jestem jeden, a przecież mogłoby być nas więcej’. Ten sam pomysł podrzuciła mi znajoma fizjoterapeutka, która zna wiele osób niepełnosprawnych, które potencjalnie mogłyby z nami pobiec. I tak narodził się pomysł – zbierzmy ludzi, którzy biegają albo chcieliby zacząć biegać i pokonać swój pierwszy półmaraton z towarzyszem na wózku. Obydwie osoby mają korzyści – wsparcie jakie się ma od tej drugiej osoby jest ogromne. Jest to też dodatkowa motywacja, bo odpowiedzialność bierze się już nie tylko za siebie.
Podwójna odpowiedzialność, ale i podwójna radość na mecie.
Tak. Pamiętam jak wbiegaliśmy z Piotrkiem na Stadion Olimpijski we Wrocławiu i mieliśmy taką tradycję, że Piotrek kilka ostatnich metrów pokonuje na własnych nogach. Kosztowało to sporo czasu, ale on nigdy nie był naszym celem. To było magiczne, że on sam przekraczał linię mety – symboliczny moment. Przybiegły do niego cheerleaderki, wiwatowały mu, wspaniały widok. Więc tak, biegniesz dla dwóch osób.
Jak będzie to wyglądało?
Zbieram grupę osób, które chcą pobiec z niepełnosprawnymi towarzyszami, którzy dla mnie też są biegaczami, bo również wkładają w to spory wysiłek. My bardziej fizyczny, oni emocjonalny. Na dziś mamy już dwanaście par, które pobiegną wspólnie na 2:30 – czas optymalny, ale jeżeli będzie trzeba, to po prostu zmniejszymy tempo, nie ma problemu. Na którymś z maratonów w Katowicach poznałem fundację Spartanie Dzieciom i już wtedy zrobili na mnie wielkie wrażenie. Postanowiłem do nich napisać z prośbą o wsparcie jako nasza obstawa. Temat się spodobał i Spartanie się grupują. To wtedy narodził się pomysł celu – maraton odbywa się w sercu Śląska, więc zbierzmy środki dla kogoś ze Śląska. Dodatkowo postanowiliśmy pomóc większej liczbie osób, jednocześnie pozostawiając po sobie jakiś ślad. Tak powstał pomysł stworzenia przestrzeni dla dzieci niepełnosprawnych, którego na razie jeszcze nie będę zdradzał, ale pewne jest, że będzie to miejsce wyjątkowe – miejsce, które my biegacze wsparliśmy, a nawet ufundowaliśmy. Od biegaczy dla biegaczy, tylko dla tych trochę innych. Na razie trwają rozmowy, ale jestem dobrej myśli.
Pomysł jest, cel jest. Gdzie Was znaleźć i jak do Was dołączyć?
Najprościej na Facebook’u. Można napisać bezpośrednio do mnie lub za pośrednictwem naszej strony FODA Tandem Team , tam również odpowiem. Właśnie powstała strona wydarzenia pod nazwą „Więcej niż bieg”, gdzie będą się pojawiać wszystkie ważne informacje związane z naszym udziałem w tegorocznym Silesia Półmaraton. Inicjatywa i cel są szczytne, więc im nas więcej, tym lepiej. Chodzi przede wszystkim o zachęcenie ludzi pełnosprawnych do wyciągnięcia z domu ludzi niepełnosprawnych.
Co według Ciebie rodzi największe trudności? Brak takich wydarzeń czy strach przed udziałem w nich?
Z moich rozmów z Piotrkiem wynika, że osoby niepełnosprawne myślą, że są same. Szczególnie jeżeli niepełnosprawność „dopada” cię w wieku dorosłym – świat upada gwałtownie i niespodziewanie. Byłeś aktywny, wychodziłeś do ludzi, a nagle pojawia się niesamowite ograniczenie jakim jest wózek, nie oszukujmy się. Myślę, że oni właśnie pod tym względem myślą, że trudno im będzie się dostosować. A nam, jako osobom pełnosprawnym, brakuje przede wszystkim odwagi. Jeżeli ktoś zna osobę niepełnosprawną, to wie, że to jest normalna osoba, z którą można wyjść na piwo, z którą można się pośmiać, pogadać. Z Piotrkiem, który ma spore ograniczenie ruchowe przede wszystkim w nogach, byliśmy zimą na sankach – jego mama była w szoku, gdy się o tym dowiedziała. Wspólnie chodzimy też na basen, saunę itp. Wiadomo, to wymaga od niego trochę większego przygotowania, zainwestowania nieco więcej energii w obmyślenie tego, ale się da. Ogranicza nas nasza własna wyobraźnia. Tak samo trudno czasem wyciągnąć gdzieś pełnosprawną osobę. Więc przede wszystkim wymaga to przełamania stereotypowego myślenia „to jest osoba niepełnosprawna, co ja z nią mogę robić?”. Wszystko. Tu przykład Marka Wendreńskiego, który biega ze swoim 84-letnim dziadkiem. Przebiegli już półmaraton, w tym roku szykują się do maratonu. Równie wspaniała inicjatywa, która buduje wspomnienia na całe życie.
Dla takich wspomnień to działanie?
Ktoś może pomyśleć, że to głupie. Że bieganie jest wyłącznie dla pełnosprawnych osób. Ale to naprawdę może odmienić czyjeś życie. Mnie takie coś po prostu cieszy. Jeżeli widzę, że to, co robię, przynosi jakiś efekt, to jest to najfajniejsza rzecz jaka może się zadziać. Więc mam nadzieję, że będzie nas dużo. Zgłaszajcie się.:)
Rozmawiała Joanna Brodniak.
Chcesz dołączyć do Kuby? Wejdź na Więcej niż bieg.