Nadszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu w którym dzieliliście się z nami swoimi wrażeniami z tegorocznej 15. edycji Silesia Marathon. Przede wszystkim, serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom za liczne zgłoszenia. Wybór zwycięzców nie był łatwy, ale po długich dyskusjach udało nam się wyłonić osoby, które naszym zdaniem, zrobiły to najciekawiej i których wspomnienia chcielibyśmy zaprezentować.
Nagrody w postaci upominków sygnowanych logo Silesia Marathon otrzymają:
- Andrzej Nowak – maratończyk z Poznania
- Jarosław Kruk – maratończyk z Malerzowa
- Dariusz Walukiewicz – ultramaratończyk z Siemianowic Śląskich
Dodatkowo wyróżnienie otrzymało Stowarzyszenie Sportowe Siemianowice i Przyjaciele Biegają – za barwną oprawę i ciekawy, głośny doping dla biegaczy a wszystko uwiecznione zostało na licznych zdjęciach, które otrzymaliśmy.
Sukcesywnie będziemy publikować prace naszych zwycięzców. Na początek zapraszamy Was do lektury historii Andrzeja, który przyjechał na nasz bieg z Poznania.
Moja historia z Silesia Marathon zaczęła się, gdy dowiedziałem się, że Maraton Poznań został przesunięty o tydzień ze względu na wybory… a to, że napaliłem się na przebiegnięcie swojego pierwszego maratonu, to że przygotowania trwały przez 3 miesiące, aby jakoś tam przebiec, a zaczełem biegać 4 lata temu w wieku 44 lat, nie dało mi to wewnętrznego spokoju. Nie dałem się pozbawić możliwości, a termin dla mnie był już niedostępny z powodu pracy zawodowej, czego nie mogłem przeskoczyć.
Prześledziłem internet i znalazłem.
Dla mnie zbawczy Silesia Marathon 🙂 Oczywiście szybko oddałem innemu napaleńcowi mój numer startowy, a za rekompensatę szybko kupiłem pakiet na Chorzów.
Pierwszy Maraton w życiu dla mnie to wyzwanie nieziemskie, wszystko było super, do mniej więcej tygodnia do startu 🙂 Myśli, całe moje życie to kłębek nerwów jak ja to zrobię?
Przebiegłem już 6 półmaratonów, ale myśl, że ta droga jest jeszcze raz dłuższa… Jak?
Do Bytomia, bo tam miałem postój przyjechałem w sobotę rano, a przejechałem 360 km z Wielkopolski. Po południu z żonką pojechaliśmy po odbiór pakietów (żonka biegła połówkę 🙂 ).
Nerwy, niepokój strach… W niedzielę rano przyjechaliśmy na stadion. Atmosfera, cała otoczka pozwoliła uspokoić nieco nerwy :), było super. Po łyku Woseby, i jakoś tam szło.
Start za pięć minut !
Jak ja to zrobię, czy dam radę? Naprawdę łzy w oczach, ale jak już byłem w strefie, jak już popatrzyłem na swoich, takich jak ja człowieków, którzy też mają takie myśli jak ja, przebiec, ukończyć, mogłem się trochę uspokoić.
Jest, nagle odliczanie, dźwięk dzwonu i start.
I tu nagle zaczyna się cudowna podróż, razem z wszystkimi zawodnikami biegniemy, żartujemy sobie, kupa śmiechu, kilometry uciekają.
Super atmosfera, ja z Wielkopolski, wiadomo Pylrlandia, a tu jakaś dziołcha gwarą śląską coś tam powie, super! Na prawdę siła, moc jest na dalszą trasę. Kiedyś byłem zwiedzać Nikiszowiec. Dziś sobie tam przebiegłem, fajna sprawa, lecimy dalej. Przychodzi kryzys, taki który jest dla mnie obcy, bo tylu kilometrów jeszcze nie biegałem. Ale ludzie są niesamowici, dadzą tyle dobrego słowa, pokrzepienia, że nogi niosą.
Byłem takim samotnym ptakiem, bo chciałem zrobić coś co dla mnie było obce, nie zdobyte, uciekałem przed panami z balonami na czas, ale wiadomo gościu nie cwaniakuj.
Po 26 kilometrze dogoniła mnie grupa na 4.45. Było tam dwóch świetnie motywujących zawodników. Dzięki nim dostałem wiatru w nogi. Biegłem, mimo że ból nie ustępował, nie wspominając o narastających skurczach. Pacemakerzy byli super. Dawali takie rady, dodawali otuchy, tak że można było biec chyba jeszcze 100 km 🙂
Co do całej trasy: pięknie przygotowany maraton, dla mnie to początek maratonów z górnego C 🙂
Sam finisz to miód na uszy, w tym przypadku na nogi 🙂 Wbieg na Stadion Śląski 🙂 Euforia, zadowolenie, uczucie tego spełnienia co człowiek, który coś tam biega musi chociaż raz w życiu przeżyć. Meta i ukończenie MARATONU 🙂
Dla mnie spełnienie Marzeń!!! Cieszę się, że to zrobiłem w SILESIA MARATHON 🙂
Najlepsze podczas biegu:
– Pytają chłopaki: który już maraton biegniesz?
– Ja odpowiadam: Oj, to mój debiut,
– A oni mówią tak: jesteś nienormalny, najcięższy maraton w Polsce!
– Pytam: jak to?
– Oni: nie czujesz w nogach?
– Ja mówię: no czuje :), ale oczywiście podbiegi, zbieganie to naprawdę wyczyn jakich mało.
Tym bardziej cieszę się ze startu. Zrobiłem to w 4.41 i dla mnie to sukces jakich mało 🙂
Oczywiście za rok jestem na starcie! Moja poprzeczka idzie w górę. Zapiszę się na Ultra.
Pozdrawiam wszystkich, co przyczynili się do tego, że byłem, przebiegłem i ukończyłem.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Za rok na pewno tu będę 🙂