Zapraszamy do lektury historii Jarosława Kruka, który swój pierwszy maraton ukończył podczas tegorocznej, jubileuszowej 15. edycji Silesia Marathon. W swoim zgłoszeniu do konkursu opisał swoje przeżycia, dzieląc się z czytelnikami swoimi emocjami, radością z pokonania trudności i motywacją, która go napędzała. Mamy nadzieję, że jego historia zainspiruje kolejnych biegaczy do debiutu na Silesia Marathon w 2024r.
Silesia Maraton 2023 był moim pierwszym w życiu maratonem, który przebiegłem równo w rok po rozpoczęciu przygody z bieganiem. Zatem jako nowicjusz bardzo mocno odczuwam i przeżywam wszystko, co z tematem biegania związane. A już w szczególności, gdy chodzi o taki ekskluzywny wyścig, jakim jest bieg maratoński.
Nigdy wcześniej nie przebiegłem tylu kilometrów, zresztą w okresie przygotowań nie miałem nawet czegoś takiego w planie. Moje treningi tylko kilkakrotnie obejmowały wybiegania o długości ok. 30-tu kilometrów, w dodatku w tempie, któremu daleko było od maratońskiego.
Skąd zatem przekonanie, że podczas wyścigu mogę sobie poradzić z o wiele bardziej intensywnym wysiłkiem?
Jest kilka powodów, ale to, o czym chcę napisać, to są silnie motywujące bodźce, jakie otrzymuje się od osób napotkanych na trasie. Można by wiele napisać o roli, jaką odgrywają inni biegacze w wyścigu, ale ja chciałem wspomnieć o tych, którzy są ustawieni wzdłuż trasy. Zresztą jedno i drugie to coś, czego nie napotkacie podczas samotnego wybiegania po lesie.
Można dopingować się muzyką, udostępnianiem postępów w aplikacji, albo obserwowaniem cyferek na zegarku, ale żadne z tych rozwiązań nie zastąpi jednak tego, co oferuje na trasie biegu obsługa oraz kibice. Nawet nie wiem, czy potrafię wyrazić wielkość i znaczenie gestów, których doświadczyłem podczas wyścigu Silesia Maraton ze strony licznych wolontariuszy.
Zobrazowałem to sobie tak, że jest sobie pasek motywacji sprzężony m.in. z tempem, siłą i samopoczuciem. Ten pasek nieustannie się kurczy zmieniając jednocześnie kolor z zielonego na czerwony. Równolegle z tym następuje opadanie z sił.
I wtedy przydaje się umiejętność ładowania akumulatorków z dostępnych źródeł, których na trasie jest co niemiara.
Cały maraton obsługuje około 600-700 wolontariuszy, a do tego dochodzą kibice.
Wyobrażasz sobie rozłożone na całej trasie kilka tysięcy małych bateryjek, z których skorzystać może każdy biegacz?
Małe dziecko, które wyciąga dłoń, by przebić z biegaczami piątkę.
Uśmiech wolontariuszki na długim podbiegu.
Orkiestra dęta na jednym z dużych skrzyżowań.
Dopingujący okrzyk wolontariusza wskazującego kierunek trasy.
Komentarz przechodzących kobiet: „Ten tupot nóg… muzyka dla uszu!”.
Wyciągnięte ręce z kubkami na punktach odżywczych.
Zespół wybijający rytmiczną muzykę na bębnach.
Doping kibica, który masz wrażenie skierowany jest prosto do ciebie…
I cała masa innych! To wszystko jest dla Ciebie, więc nie wahaj się z tego korzystać.
Tego typu źródła nie wyczerpiesz odwzajemniając uśmiech, oklaski, lub przebijając piątkę. Być może nawet doładujesz baterie swoje oraz tego, kto ci właśnie użyczył tej bezcennej i być może niezbędnej do ukończenia biegu energii.
Jeśli chcesz, by całe to wyzwanie stało się przyjemniejsze, to bez względu na to, czy planujesz biec 3, 4, a może nawet 5 godzin – szukaj bateryjek i nie przebiegaj koło nich obojętnie.
Jarosław Kruk – ukończył swój pierwszy maraton z czasem 3:15:15 – gratulujemy