GDZIE BIEGAM: Wilcza
MOJA PRZYGODA Z SILESIA MARATHON…trwa od pierwszej edycji i trwać będzie dozgonnie. Zaczęła się ona niewinnie, bo trochę znienacka, dlatego, że w tamtym czasie nie zamierzałem biegać jeszcze maratonów, ale hasło przewodnie Silesii („Twój bieg, Twoje zwycięstwo”) uderzyło we mnie z ogromną siłą i najzwyczajniej przepadłem. To motto towarzyszy mi do dziś i tylko na Silesii mogę powiedzieć, że to mój bieg i moje zwycięstwo. A zwycięstw nad samym sobą podczas minionych dziesięciu edycji miałem więcej niż porażek, więc jak mam nie kochać tego biegu.
MOTYWUJE MNIE…przebywanie w lesie, bo każdy trening, każde bieganie, od wielu lat robię właśnie tam. I wiem, że im więcej mojego biegania, tym więcej styczności ze zwierzętami i lasem, a to właśnie tam czuję się najlepiej. No chyba że mówimy o Silesii, to tam też mam swój kawałek asfaltu.
KIEDY BIEGAM TO…słucham książek – kiedyś rozmyślałem, planowałem, szukałem rozwiązań. Od pięciu lat słucham książek, które też są motywacją by wyjść na kolejne bieganie z tego względu, że niejednokrotnie docierałem pod dom w arcyciekawym momencie słuchanej historii i ciekawość mnie zżerała jak dalej rozwinie się akcja. Kiedy nie słucham książek, to słucham lasu. Lubię to moje bieganie.
KIEDY NIE BIEGAM…to znaczy, że nie mogę, że mi się nie chce, że jestem zmęczony, że mam zniżkę, że sofa wtedy przyciąga maksymalnie – ot, życie. Większość mojego dnia to nie bieganie w butach biegowych, tylko bieganie w butach do codziennego użytku za tematami prywatnymi i zawodowymi. Od ubiegłego roku nastąpiła ich intensyfikacja, więc wychodzi na to, że jak nie biegam…to jednak biegam.
ZNAJDZIESZ MNIE NA:
- FB: facebook.com/profile.php?id=100004057214780 To tam w każdą niedzielę staram się napisać tekst o bieganiu z elementami pobocznymi i jest to głównie tekst, a nie zdjęcia w czym jestem jakby w facebookowej opozycji. Niektórzy szumnie i na wyrost nazywają to moje pisanie felietonem, niech tak zatem będzie.