Jubileuszowa 15. edycja Silesia Marathon zakończyła się zwycięstwem Pawła Koska,który tym samym zakończył 5-letnią dominację Andrzeja Rogiewicza. Jako pierwszy w naszej historii zwyciężył na wszystkich dystansach na jakich mają okazję starować uczestnicy wydarzenia. Zapraszamy do przeczytania wywiadu jakiego nam udzielił.
… niech żyje król! Startowałeś w wydarzeniu nie po raz pierwszy. Jesteś jedynym uczestnikiem naszego wydarzenia, któremu udało się zwyciężyć na wszystkich trzech dystansach: w półmaratonie, ultramaratonie, a w tym roku i na dystansie maratońskim. Czy była to zamierzona kolejność?
Dzięki! Szczerze mówiąc kolejność była przypadkowa. Pierwszym moim biegiem maratońskim był Silesia Marathon w 2009 roku. Wtedy zakończyłem w okropnym cierpieniu zaledwie w połowie stawki ok. 350 miejsca. Na kolejne lata byłem tak zrażony do maratonu i czułem taki respekt, że startowałem dystanse do 21km. Stąd też kolejne moje biegi na Silesii to półmaratony, wygrać udało mi się dopiero za piątym swoim startem półmaratońskim, ale były to też moje początki. W kolejnych latach pojawiło się także 50km, gdzie będąc już pogodzony z dłuższymi dystansami, które wychodziły mi co raz lepiej pomyślałem, aby spróbować swoich sił z powodzeniem je wygrywając. Co ciekawe dzień wcześniej wygrałem także odbywający się jeszcze wtedy Silesia Mini Marathon na dystansie 4,2km.
Powiedz nam kilka słów o sobie. Startujesz już jakiś czas w biegach ulicznych.
Startuję od 14 lat, od 2009 roku, gdzie tak naprawdę wcześniej trenowałem zaledwie 3 miesiące przygotowując się do pierwszego Silesia Marathon. Od 2016 roku zaliczając większy progres, który pozwalał mi co raz to bardziej liczyć się w walce o czołowe lokaty postanowiłem iść tą drogą, w której się zakochałem tak długo aż pozwoli zdrowie lub ta miłość nie zgaśnie i tak trwa do dziś dzień.
Decyzja o starcie na dystansie maratońskim zapadło późno. Co spowodowało, że zdecydowałeś się na start?
Była dość spontaniczna. Wiedząc, że prawdopodobnie w tym roku nie wystartuje dotychczasowy zwycięzca z wielu edycji poczułem swoją szansę wygrania maratonu, który marzyłem kiedyś wygrać. Początkowo miałem biec 50km, ale szczerze mówiąc jeszcze miesiąc wcześniej z tyłu głowy miałem maraton, więc coś mnie pchało już wcześniej w kierunku kolejnej próby maratonu na Silesii.
Jak wspominasz samą rywalizację? Po raz pierwszy w historii naszego maratonu pierwszych trzech zawodników dzieliło na mecie 20 sekund. W którym momencie postanowiłeś zaatakować?
Rywalizację wspominam wspaniale. Biegliśmy we 4 aż do 30km. Każdego z rywali znałem. Do 39km biegliśmy jeszcze we trzech i tam postanowiłem ruszyć mocniej budując sobie przewagę, którą utrzymałem już do samego końca. Taki bieg w grupie to były super emocje i presja do samego końca.
Czy miałeś czas na radość przed metą czy do końca nie byłeś pewny zwycięstwa?
Była radość. Choć szczerze mówiąc na 39km gdy oderwałem się od rywali byłem pewien, że ta przewaga będzie ciągle rosnąć. Gdy na 40km jak obejrzałem się jak sytuacja zauważyłem Piotrka Treskę, który również mocno zerwał tempo biegu. Ten dystans między nami od tamtego czasu praktycznie się nie zwiększał, a byłem też już energetycznie trochę zmęczony. Nie byłem najlepiej przygotowany do tego maratonu, na mocny bieg, taki jakiego bym od siebie oczekiwał.
Zawodnicy z którymi rywalizowałeś o zwycięstwo to Twoi dobrzy znajomi. Możesz nam powiedzieć kilka słów o tym skąd się znacie? Czy fakt, że dobrze się znacie pomagał czy przeszkadzał w sportowej rywalizacji?
Z Piotrkiem Treską przyjaźnię się i wiele razy wspólnie trenowaliśmy. Na mecie gdy dobiegł drugi do samego końca mnie goniąc byłem chyba bardziej dumny z niego niż z siebie, to fajne uczucie a zarazem aż dziwnie mi było bardziej cieszyć się z jego sukcesu niż ze swojego, może dlatego, że jeszcze ze mną nie wygrał, nie wiem jak by było w odwrotnej sytuacji (śmiech). Trzeci na mecie Rafał Czarnecki to także mój były trener, z którym trenowałem przez rok w 2019 roku, wniósł bardzo dużo wtedy do mojego biegania i podziwiałem go wcześniej już jako równego mocnego maratończyka, który będąc zazwyczaj znacznie starszy od swoich rywali zjadał na trasie ich doświadczeniem i niesamowitą wytrzymałością.
Trasę Silesia Marathon znasz bardzo dobrze. Jest urozmaicona. Są momenty, są miejsca gdzie zawodnik dobrze znający trasę może wykorzystać atut biegu „na własnym podwórku”.
Zgadza się jeśli ktoś jest mocny na nieco cięższych trasach gdzie ciężko o stałe tempo biegu można to dobrze wykorzystać, ja zdecydowanie wolę płaskie równe biegi więc nie działało to na moją korzyść.
To nie pierwszy Twój sukces na maratońskiej trasie. Wygrywałeś już duże biegi maratońskie.
Jak tak sobie policzyłem wygrywałem w Katowicach, Jastarni, Toruniu, Szczecinie, Szczecinku, Kołobrzegu, Sierakowie, Jelczu Laskowice, Warszawie a także w Irlandzkim Cork gdzie tak jak na Silesii marzyło mi się wygrać i spełniłem to także w tym roku.
W tym roku odnotowaliśmy kolejny rekordowy bieg. Wynik 2:00:35 jaki ustanowił Kenijczyk Kelvin Kiptum robi wielkie wrażenie. W Polsce rzadko udaje się osiągnąć rezultat poniżej 2:10:00. Z całą pewnością potrzebny jest odpowiedni budżet by namówić czołowych zawodników do startu. Jak z Twojej perspektywy wygląda trasa Silesia Marathon. Czy wynik w okolicach 2.09.00 jest możliwy do osiągnięcia?
Myślę, że taki wynik raczej nie. Chyba, że byli by to już zawodnicy ze światowego top ale do tego potrzeba by ogromnych pieniędzy. Z drugiej strony uważam, że o takich biegów są dobre szybkie płaskie trasy a u nas o wiele więcej emocji dostarcza wyścig lokal heroes, kiedy możemy śledzić rywalizację krajowych czy okolicznych zawodników. Sam śledzę chętniej taką rywalizację niż zawodników z Kenii. Pamiętam kiedy w którejś edycji nie było Kenijczyków tylko biegł Andrzej Rogiewicz, Mateusz Mrówka i Rafał Czarnecki. Była to 12. edycja maratonu, którą będąc w domu co chwile sprawdzałem odświeżając czasy zawodników jak rywalizacja na trasie, dostarczyła mi wtedy wiele emocji w przeciwieństwie do biegów kiedy startowali Kenijczycy z Benedek team, wtedy wiadomym było że to oni wygrają i nie śledziłem tych biegów.
Trasa biegu to nie tylko profil, ale ważną kwestią jest to gdzie biegniemy. Czy są długie proste odcinki, czy trasa jest osłonięta od wiatru. Wreszcie czy jest cień gdy mocno świeci słońce.
Dokładnie. Ja lubię gdy jest bardzo zimno. Są zawodnicy którzy dobrze biegają przy ok.15c ja lubię gdy jest zimno, może nawet padać deszcz. Swoje 2 najlepsze maratony pobiegłem w Warszawie w deszczu gdzie było może z 7c, w Cork gdzie była okropna ulewa i także podobna temperatura i w Gdańsku gdzie na starcie było 3c a końcem biegu może z 8c. Niektórzy zawodnicy nie potrafią się wtedy dobrze mięśniowo dogrzać i wykorzystać swojego potencjału ja za to gdy jest 15c i trochę słońca zaczynam już mieć problemy.
Co możesz podpowiedzieć zawodnikom który w przyszłym roku planują swój pierwszy start na trasie Silesia Marathon. Na jakie elementy powinni zwrócić uwagę by dobrze przygotować się do startu.
Najlepiej zacząć swoją drogę od dystansu połowę krótszego nie od razu od maratonu tak jak ja aby się nie zrazić na kolejne lata. Przede wszystkim rozsądek w pierwszej części dystansu i dobre odżywienie węglowodanowe w ostatnim tygodniu do startu.
Osiągnąłeś u nas wszystko. Czy zobaczymy Cię jeszcze na trasie Silesia Marathon? Jaki masz plany na przyszły rok?
Na pewno na dystansie 50km się pojawię gdyż brakuje takich biegów w Polsce. Jest to mój koronny dystans, przy okazji od kilku lat przymierzam się do rekordu polski na tym dystansie więc to mój plan na przyszły rok. Na Silesia Marathon na dystansie 42.195m na pewno jeszcze wrócę ale chciałbym być tak mocny aby pobiec na rekord trasy albo aby rywalizować z kKnijczykami, jeśli będą. Jeśli nie będę to najpóźniej wrócę wtedy gdy będę już schodził ze sceny. Oby jak najpóźniej i oby Silesia trwała tak długo jak moje bieganie i jeszcze dłużej. 🙂