Sky is not the limit – Silesia Marathon czeka na Ciebie!

10.03.2025

Udostępnij w social

Nie czekaj! Po prostu to zrób! – Silesia Marathon czeka na Ciebie!

Maraton to nie tylko bieg. To wyzwanie, podróż i emocje, których nie zapomnisz do końca życia. Już za niespełna siedem miesięcy ponownie spotkamy się na Silesia Marathon – największym wydarzeniu biegowym w tej części Polski. Gotowy, by stanąć na linii startu?

 

Niezależnie od tego, czy masz już doświadczenie na królewskim dystansie, czy dopiero stawiasz pierwsze kroki w świecie biegów długodystansowych – u nas znajdziesz coś dla siebie.
Dla początkujących doskonałym wyborem będzie Silesia Półmaraton – idealne wprowadzenie do dłuższych biegów. Jeśli natomiast szukasz prawdziwej próby wytrzymałości i determinacji, Silesia Maraton da Ci okazję do sprawdzenia swoich możliwości. Jedno jest pewne – przekroczenie linii mety na legendarnym Stadionie Śląskim to moment, który zapamiętasz na zawsze.

 

Nasz maraton to jedyny bieg w Polsce, którego trasa prowadzi aż przez cztery miasta i kończy się na bieżni legendarnego Stadionu Śląskiego. Gwarantujemy, że udział w naszej imprezie to doświadczenie, jakiego nie znajdziesz nigdzie indziej!
Pamiętaj, Silesia Marathon = dobre miejsce na debiut!

 

Pół roku to optymalny czas, by odpowiednio przygotować się do startu. Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z dłuższymi dystansami, sześć miesięcy treningu pozwoli Ci solidnie przygotować się do półmaratonu. Doświadczeni biegacze mogą w tym czasie doszlifować formę i sprawdzić się na królewskim dystansie.

 

Tysiące biegaczy potwierdzają – Silesia Marathon to wielkie emocje i ogromna satysfakcja na mecie. To znakomite miejsce na debiut – w maratonie, ale i w półmaratonie. Wiedząc, że co roku Stadion Śląski staje się areną debiutu wielu biegaczy ulicznych, chcemy wesprzeć Cię w przygotowaniach do startu. Począwszy od kwietnia, co miesiąc będziemy publikować materiały, które ułatwią Ci trening i w konsekwencji realizację wymarzonego celu. Wiosna to najlepszy czas, by rozpocząć swoją biegową przygodę lub podkręcić tempo w przygotowaniach do startu!

 

 

Ponad 200 dni do startu – wykorzystaj je dobrze!

„Maraton pokonuje się głową” – jakże trafne powiedzenie, które doskonale oddaje istotę długodystansowego biegania. To właśnie siła mentalna jest kluczem do sukcesu, dlatego zapraszamy Cię do lektury pierwszej części inspirującej rozmowy z Bohdanem Witwickim, doświadczonym biegaczem, który od lat z pasją i zaangażowaniem kieruje organizacją Silesia Marathon. Mamy nadzieję, że jego historia zmotywuje Cię do podjęcia własnego sportowego wyzwania.

 

Dorota Spaczyńska-Kaim, Silesia Marathon Team:
Jesteś doświadczonym biegaczem. Silesia Marathon zrodził się z Twojej wieloletniej pasji do biegania. Opowiedz o swoich biegowych początkach.

 

Bohdan Witwicki, dyrektor Silesia Marathon:
Będąc dzieckiem dużo pływałem. Jako młody chłopak uprawiałem wyczynowo judo, ale 42 lata temu (ach ta symbolika liczb) pod wpływem audycji Tomasza Hopfera, propagatora biegania, postanowiłem sprawdzić się na dystansie maratońskim. Krótkie, 3-miesięczne przygotowania bez jakiegokolwiek planu i 25 września 1983 roku stanąłem na starcie pierwszego biegu maratońskiego. Z samego startu w Maratonie Pokoju pamiętam bardzo niską temperaturę i deszcz, który padał przez kilka godzin. Meta na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, medal na szyi i fakt, że w Katowicach nie potrafiłem wyjść z pociągu. Tak się to zaczęło.
Wówczas jako 18-letni chłopak jadący do domu pociągiem powiedziałem sobie, że nie będzie to jedyny maraton, kiedyś pobiegnę na trasie z Marathonu do Aten. Był cel, pojawiła się pasja, która trwa tak do dziś.

 

 

Dwa lata temu wystartowałeś w Silesia Marathon. Ile maratonów masz na koncie?
Rozmawiamy o pasji do biegania, o inspiracjach. Przez całe moje dorosłe życie bieganie było dla mnie odskocznią od codziennych problemów, okazją by pobyć z myślami, biegając medytować. Choć ostatnie lata poświęciłem na organizację Silesia Marathon i zarażaniem pasją do ruchu innych, to o startach w zawodach nie mogłem zapomnieć. Dlatego jak tylko dotarło do mnie, że mam już za sobą 40 lat biegania w zawodach maratońskich, postanowiłem zamknąć symboliczną klamrą starty we „własnym” biegu, w Silesia Marathon. Pojawiło się bardzo wiele emocji i jeszcze więcej odpowiedzialności, bo i zawody musieliśmy zorganizować, ale i nie mogłem „dać plamy” na trasie. Mety na Stadionie Śląskim nie zapomnę. Podobnie jak swojego pierwszego startu. Magia naszego stadionu, bieżni lekkoatletycznej jest wyjątkowa. Własne starty w biegach ulicznych już dawno przestałem liczyć. Jest ich grubo ponad 100 i to na różnych dystansach. Półmaratony, maratony i biegi ultra – najdłuższy na 100 km. Udział w zawodach zawsze był dla mnie świętem, ukoronowaniem kilkumiesięcznych przygotowań.

 

Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas startów i finiszów?
Zawsze były to olbrzymie emocje, ale i profesjonalne, na tyle na ile było to możliwe, podejście do startów. Nigdy nie osiągnąłem wysokiego poziomu wyczynowego biegania, ale za każdym razem do startu przygotowywałem się najlepiej, jak tylko mogłem. Same starty są podobne – ulica, tłum ludzi z pasją do biegania i wielkie skupienie. Dziś pamiętam, że najmocniej przeżywałem starty na kontynencie afrykańskim. To wyjątkowe doświadczenie. Start najczęściej przed świtem, zawsze z chóralnymi śpiewami. Magiczne i głębokie przeżycie. Na finiszu zawsze okazuje się, że mamy w sobie jeszcze zapas energii. Najlepiej wspominam metę na stadionach: Dziesięciolecia w Warszawie, Ludwika II w Monaco, Panateńskim w Atenach i oczywiście, na „naszym” Narodowym Stadionie Lekkoatletycznym. Meta na Stadionie Ślaskim, doping tysięcy kibiców… trzeba to przeżyć, by zrozumieć.

 

 

Czy czas ukończenia biegu ma dla Ciebie znaczenie?
Dobre i trudne pytanie. Dusza sportowca nigdy nie pozwalała mi na inne podejście niż rywalizacja z czasem. Bieg zawsze był tak mocny (szybki), na jaki było mnie stać. Po kilku pierwszych latach szybko zrozumiałem, że również i ja mam swoje ograniczenia. Nie da się poprawiać własnych rekordów w nieskończoność. Dlatego już od dobrych 2-3 dekad, czas ukończenia maratonu nie ma dla mnie większego znaczenia. Co nie znaczy, że do samego startu nie trzeba się przygotować. Przez 40 lat startów tylko dwa razy pobiegłem słabo, osiągając wynik ponad 4 godzin na trasie maratonu. Ale chcę podkreślić, że mam wielki szacunek do każdego biegacza, który staje na starcie, by zmierzyć się z dystansem. I nie jest ważne, czy ktoś biegnie 2 godziny z minutami, czy walczy, by zmieścić się w limicie 6 godzin. Najważniejsze jest, że robi wszystko, by dobiec do mety, by pokonać swoje słabości.

 

Jak bieganie wpłynęło na Twoje życie?
Na pewno przyczyniło się do tego, co dziś robię i gdzie mamy okazję rozmawiać – a rozmawiamy na Stadionie Śląskim. Bieganie wpłynęło na to, kim dziś jestem. Mentalnie jestem ciągle młody, podejmuję kolejne wyzwania, choć jestem już 60-latkiem. Dzięki bieganiu nadal nie narzekam na zdrowie i chyba jestem w nie najgorszej formie fizycznej. Polska służba zdrowia dużo na mnie zaoszczędziła (śmiech), bo moja aktywność na świeżym powietrzu dała mi odporność, dzięki której nie choruję. Bieganie to również świetny czas, by pobyć sam ze sobą, zresetować umysł, znaleźć dystans od problemów dnia codziennego.  Każdy z nas doświadcza różnych trudnych momentów w życiu. Wysiłek i pokonywany dystans uczą pokory, cierpliwości, a to w życiu codziennym jest bardzo ważne. Dzięki biegowej pasji poznałem też wielu wspaniałych ludzi, zwiedziłem trochę świata. Ostrzegam, bieganie potrafi być nieuleczalnym nałogiem. Ale to pewnie najlepszy i najzdrowszy z nałogów.

 

Bieganie to Twoja wielka pasja, ale czy jedyna? Co jeszcze sprawia Ci radość?
Co zrozumiałe, większość kojarzy mnie tylko z bieganiem.  Ale to nie jedyna moja pasja. Każde wolne środki finansowe odkładam na podróże. Jestem zakochany w Afryce. Ucieczka w ostatnie miejsca wolne od nachalnej cywilizacji, bezpośredni kontakt z najpiękniejszą przyrodą, jaką znajdziemy na kontynencie afrykańskim, dają mi wiele radości i energii do działania.
Od roku w moim życiu jest też miejsce na nową pasję. Pod okiem doświadczonego instruktora wiosną ubiegłego roku zacząłem latać. Ukończyłem dwa kursy, zdałem egzamin państwowy i dziś mając uprawnienia pilota latam na swojej paralotni. To kolejne hobby, które wymaga cierpliwości, pokory, dystansu, ale i dużej wiedzy i doświadczenia. Ta nowa pasja wymusza osobisty rozwój w nowym kierunku. Czasami latam wysoko, pod chmurami i daje mi to poczucie dużej wolności. Naprawdę wielka frajda i duże emocje. Latając zawsze wiem, że na ziemi czekają na mnie najbliżsi, z którymi i dla których warto również poświęcić czas.

 

 

Kończymy pierwszą część wywiadu. Zapraszamy za tydzień, gdy wrócimy do rozmowy o królewskim dystansie i kulisach Silesia Marathon.

Bądź z nami na bieżąco
Skip to content