Trasa PKO Silesia Marathon subiektywnym okiem

10.09.2017

Udostępnij w social

Maraton bez względu na rodzaj trasy zawsze ma 42 km i 195 metrów. Nie inaczej będzie i w tym roku na trasie PKO Silesia Marathon.
Są maratony z wyjątkowo szybką trasą, gdzie padają rekordowe wyniki, są też biegi z wyjątkowo trudną trasą, a czasami i ekstremalnymi warunkami. Lubimy wyzwania, więc bez względu na rodzaj trasy, jej profil – chętnych do startu nie brakuje. Nie inaczej jest na śląskim maratonie, który przyciąga wyjątkową atmosferą i unikalną trasą, która poprowadzona została przez cztery miasta.

Przygotowując się do startu warto poznać jej przebieg, tak by właściwie rozłożyć siły i cieszyć się własnym sukcesem na mecie. Powiedzenie „maraton biegnie się głową” nic nie traci na aktualności. Nie inaczej jest na PKO Silesia Marathon.
Swoimi uwagami podzielili się Darek Bytniewski, ambasador maratonu który startował we wszystkich dotychczasowych edycjach zawodów i Bohdan Witwicki, dyrektor maratonu, ale również i maratończyk.

0-10km

Darek Bytniewski:
Bardzo przyjemna część maratonu. Bo atmosfera, bo adrenalina, bo z każdej strony patrzą na nas atrakcje miasta ogrodów. Warto jednak nie rumakować zbytnio, bo odcinek ten wbrew pozorom łatwy nie jest i może o sobie przypomnieć jeszcze zanim dotkniemy stopami niebieskiej bieżni.

Bohdan Witwicki:
Nie dajmy się ponieść emocjom, bo kilka zaoszczędzonych sekund na pierwszych kilometrach mogą spowodować kilkunastominutowe straty na mecie. Krótki podbieg przy Spodku, na 2 kilometrze powinien uzmysłowić nam, że sił musi nam wystarczyć na 42 kilometry i pierwszą połowę musimy pokonać bardzo spokojnie.

10-21km

D.B. Kończą się „Sztauwajery” (Dolina Trzech Stawów), zaczyna się wymagający podbieg w okolicach cmentarza komunalnego. Zapas sił jeszcze spory, ale warto tam zwolnić aby go nie trwonić. Za chwil kilkanaście i tak wpadniemy w samo serce Nikiszowca, a tam nogi niosą same i stracone sekundy łatwo jest odrobić.
Żegnamy Nikisz łagodnym zbiegiem i wita nas Giszowiec krótkim podbiegiem. To też dobre miejsce, doping kibiców pomaga trzymać tempo, a wisienką jest ostry zbieg w kierunku Mysłowic.
Kolejne km już takie kolorowe nie będą. Najpierw rollecoaster przez las, później smutna i bynajmniej nie płaska dwupasmówka obrzeżami Mysłowic. Prawdziwy maraton właśnie się zaczął 🙂

B.W. Płaski odcinek maratonu pokonywany alejkami katowickiej Doliny Trzech Stawów warto wykorzystać do wyrównania tempa na założone jeszcze przed startem. Dwa, dosyć sztywne podbiegi na 12 i 14 kilometrze trzeba pokonać spokojnie, z jak najmniejszym wydatkiem energii. Długi, prawie czterokilometrowy odcinek pomiędzy 18 a półmetkiem prowadzi na szczęście w dużej części przez las. Wiatr nie powinien w tym miejscu przeszkadzać. Nadal warto trzymać w ryzach ambicje i wizję rekordowego wyniku odłożyć na 25-30 kilometr trasy.

21-30km

D.B. Łatwo nie jest, rumakowanie z pierwszych kilometrów pozostało bladym wspomnieniem, albo stało się koszmarem na resztę dystansu jeśli ktoś dał się ponieść za mocno. Jest za to twarda walka, żeby trzymać tempo. Pomagają tubylcy gromadnie wypełniający ulice Janowa i Szopienic, pomaga, co prawda tylko chwilowo, zbieg do Szopienic. Przeszkadza długi podbieg przez Janów i narastające zmęczenie.

B.W. Trzecia dziesiątka to prawdziwa walka z własnymi słabościami. Narastające zmęczenie zaczyna doskwierać. Na szczęście kibiców na trasie przybywa, okazji do uśmiechu który rozluźni nie tylko napiętą twarz ale i cały organizm nie zabraknie. Każdy podbieg „atakujemy” lekko, a zbieg wykorzystujemy do odpoczynku. „Przecież już kilka razy przebiegałem 30-km odcinki i dawałem radę”.

30-42km

D.B.Na tym odcinku dołączają do nas półmaratończycy. Oznacza to, że kończy się samotność maratończyka i już do samego końca będziemy mieli towarzystwo – o ile oczywiście nie mieliśmy w planach wygrać biegu, wtedy musimy radzić sobie sami.
Trasa zdążyła nas już przyzwyczaić, że lekko nie jest i wielkich zmian w tej kwestii nie będzie. Z pewnością odczujemy, zapamiętamy i jeszcze długo po biegu będziemy przeklinać zabierający resztki sił pionowy niemal 😉 podbieg, którym pożegnamy Siemianowice. Znowu jednak będziemy mogli liczyć na mocne wsparcie świetnych dzieciaków i mieszkańców czy to Zawodzia, czy Siemianowic.
Końcówka to sama radość, czysta przyjemność można by powiedzieć, gdyby nie fakt, że w nogach już 40km. Bardzo przyjemny zbieg alejkami Parku Śląskiego, gdzie łapiemy trzeci albo czwarty oddech, odrabiamy sekundy, które zabrało nam zdobycie siemianowickiego Everestu i kumulujemy moc do finiszu na bieżni Kotła Czarownic.

B.W. Pomiędzy Katowicami, a Siemianowicami możemy napotkać na pierwszy, poważniejszy kryzys. Trasa na 33 – 35 kilometrze jest płaska, a nawet lekko prowadzi w dół. W tym momencie decyduje „głowa”. Zmęczeni będą wszyscy, zwolnią ci którzy przeszarżowali po starcie lub ci których „duszek” na ramieniu przekona by nie męczyć się, odpocząć. Zawsze – powtórzę – zawsze kryzysowe chwile przechodzą. Dobiec do centrum Siemianowic, gdzie kibice dodadzą energii – to cel, który warto sobie w tym momencie ułożyć.
Pokonałeś największe zmęczenie? Nie pokonają cię podbiegi na 36 i 37 km. Na szczęście nie są długie, nie są „sztywne”. Końcówka biegu poprowadzona w Parku Śląskim to jedna z łatwiejszych części trasy, można odrobić kilka straconych sekund. Drzewa dają cień, trasa prowadzi z górki choć asfalt nie jest idealny i nadal trzeba uważać to meta coraz bliżej. Minąwszy 41 kilometr, skręcamy w prawo. Stąd już widać (i słychać) Stadion Śląski. Jeszcze ostatni podbieg przed bramą stadionu.
Na bieżnie prowadzi tunel przez który przebiegamy ostrożnie. Zmęczone mięśnie nie są przygotowane na dużą pochyłość, a przez tunel Stadionu Śląskiego zbiegamy w dół. Wbiegamy na bieżnię. Najszybszą bieżnię lekkoatletyczną w Polsce – patrzy na Ciebie kilka tysięcy kibiców! Jesteś bohaterem!

Na koniec kilka słów Piotr Puchały, kolejnego doświadczonego maratończyka, który ma w nogach wszystkie edycje Silesia Marathon.
Silesia to ciężki kawałek maratonu, który jednak zostaje wynagrodzony chociażby poprzez wizytę na Nikiszowcu. Silesia Marathon to połączenie Śląska przeszłości i tego obecnego – nowoczesnego i zielonego wbrew powszechnej opinii. Silesia Marathon to Górny Śląsk więc płasko nie jest, ale tym bardziej uzyskany wynik ma swoją wartość, a w ciężkich chwilach na pewno wspomogą wszystkich dzieciaki ze stref kibicowania co również jest wizytówką PKO Silesia Marathon. A meta? Takiej mety jeszcze nie było, więc wyjątkowość gwarantowana!

A trasa półmaratonu? Ta pokrywa się w dużej części z tą maratońską. Na 7 km czeka nas ostry zakręt i podbieg na wiadukt a od 7,5 km półmaratonu trasa biegu łączy się z trasą maratonu. Maratończycy będą mieli już w nogach 30 km. I co, Ty nie dasz rady?

Bądź z nami na bieżąco
Skip to content